Życiorys – Święty Stanisław Szczepanowski

Święty Stanisław Szczepanowski

Przed wiekami w Krakowie, w pobliżu zamku królewskiego, na Wawelu znajdowało się małe jezioro. Nad nim zaś sterczała skała, na której wznosiła się prastara świątynia, zbudowana z białego kamienia, pod wezwaniem św. Michała. Popularnie nazywano ją kościołem na Skałce. W tym kościele 11 kwietnia 1079 r. poniósł śmierć św. Stanisław biskup.
Kim był biskup Stanisław ? — Mało niestety posiadamy wiadomości o jego życiu i pracy. Nie znamy nawet jego nazwiska. Wiemy tylko, że urodził się w Szczepanowie, w diecezji tarnowskiej i dlatego często nazywa się go Szczepanowskim. Studiował prawdopodobnie za granicą. Pewne jest to, że w roku 1072 został konsekrowany na biskupa krakowskiego po śmierci biskupa Lamberta. Śmierć męczeńską poniósł mając lat około czterdziestu.
Dlaczego król Bolesław tak bezwzględnie postąpił z biskupem Stanisławem ? — Pytanie to stawiano już nieraz. Próbowało znaleźć na nie odpowiedź już wielu historyków. Dotąd jednak nikt nie dał wyczerpującej odpowiedzi. Jedni sądzą, że biskup krakowski miał inne poglądy niż król Bolesław i krytykował jego rządy. Inni znowu przyczynę tragedii widzą w gniewie króla o to, że biskup Stanisław ośmielił się go upomnieć. Niedługo po śmierci zaczęto czcić Stanisława biskupa jako świętego. Zachowane dokumenty historyczne wskazują, że kult ten zaczął się już przy końcu XI wieku. W następnym zaś stuleciu rozszerzał się i pogłębiał, w miarę jak wzrastało przekonanie, że rozbicie dzielnicowe naszego kraju i ciągłe niezgody wśród rodaków są karą Bożą za śmierć biskupa. Postanowiono przebłagać Boga przez podjęcie starań o rychłą kanonizację. Zabiegał o to szczególnie biskup krakowski Prandota i książę Bolesław Wstydliwy. Nadszedł wreszcie dzień uroczystej kanonizacji. Dokonał jej papież Innocenty IV w kościele św. Franciszka w Asyżu. Było to 17 września 1253 roku.
Na uroczystość z okazji kanonizacji, mającą miejsce w Polsce, przybyli prawie wszyscy książęta i biskupi polscy oraz ogromne rzesze pielgrzymów ze wszystkich dzielnic i księstw. Chociaż cały nasz kraj był rozbity, tu w Krakowie, przy relikwiach świętego Stanisława, wszyscy uświadomili sobie, że są dziećmi jednej Ojczyzny. W ten sposób św. Stanisław stał się patronem jedności narodu polskiego. W niedługi czas potem kraj nasz znów zjednoczony wzrósł w siłę i znaczenie u innych narodów.
Kult św. Stanisława trwał przez następne wieki i rozszerzał się nawet poza granicami naszego kraju. Pewne wątpliwości i sprzeciwy powstały dopiero pod koniec XIX wieku, kiedy to jeden z naszych historyków (Tadeusz Wojciechowski) opublikował wyniki swych badań nad „sprawą św. Stanisława”, oparte na odmiennym tłumaczeniu słów kroniki Galla-Anonima, który opisał to tragiczne wydarzenie.
Gall-Anonim pisał po łacinie. W języku polskim tekst jego kroniki odnoszący się do tej sprawy brzmi następująco :
„Jako zaś król Bolesław został wyrzucony z Polski, byłoby o tym dużo do opowiadania, lecz to powiedzieć wolno, że nie powinien był pomazaniec na pomazańcu jakiegokolwiek grzechu cieleśnie dochodzić. To bowiem wielce mu zaszkodziło, że za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków. Ani bowiem zdrajcy biskupa nie usprawiedliwiajmy, ani króla mszczącego się tak szpetnie nie zalecajmy — lecz też pośrodku zaniechajmy i opowiedzmy, jak został przyjęty na Węgrzech”.
Najwięcej sporów wywołało słowo łacińskie „traditor”, które T. Wojciechowski, a za nim także niektórzy inni uczeni przetłumaczyli jako „zdrajca”. I na tym jednym słowie opierali następnie swój zarzut, jakoby św. Stanisław był zdrajcą narodu i króla. Kronikarz Gall miał właśnie — według ich zdania — świadczyć o istnieniu takiej opinii po śmierci biskupa.
Tymczasem wiemy z różnych źródeł historycznych, że ogromna większość społeczeństwa polskiego potępiała zbrodnię dokonaną przez króla Bolesława Śmiałego i przyznawała słuszność biskupowi. Świadczy o tym choćby przymusowa ucieczka króla na Węgry i utrwalający się kult św. Stanisława.
Wielu uczonych badających „sprawę św. Stanisława” przypomina, że łaciński wyraz „traditor” trzeba tłumaczyć inaczej, gdyż posiada on także i wiele innych znaczeń. Tak nazywano np. tego człowieka, który buntował się, czyli przeciwstawiał jakiejś władzy, w sposób niesprawiedliwy traktującej poddanych. Wielu historyków taki bunt uważa dziś za słuszny, bo miał na celu przeciwdziałanie niesprawiedliwym rządom króla nad podwładnymi. Zdrajcą zaś był ten, kto działał na szkodę własnego narodu.
Kiedy uważnie czytamy opis „sprawy św. Stanisława”, zamieszczony w kronice Galla-Anonima, dochodzimy do przekonania, że kronikarz miał na myśli raczej bunt niż zdradę. Ówczesne prawo zaś, i to zarówno kościelne jak i państwowe, nie pozwalało królowi karać śmiercią osoby duchownej za jakieś przestępstwo. Sąd nad tymi osobami przeprowadzał synod prowincji kościelnej. Dlatego targnięcie się króla na życie Stanisława biskupa uważano za świętokradztwo.
Cała sprawa jest bardzo skomplikowana i trudno ją po tylu wiekach ostatecznie rozstrzygnąć. Nie można przecież dokładnie odtworzyć wydarzeń sprzed prawie dziesięciu wieków, zwłaszcza że tak mało jest źródeł, na których można się oprzeć. Dotychczasowe wyniki badań nie pozwoliły ustalić pewnych faktów.
I współczesna historia niewiele może nam wyjaśnić „sprawę św. Stanisława”. Kult świętego biskupa, który trwa od tylu wieków i wciąż jest bardzo żywy, przemawia za słusznością jego postawy.
W krakowskim kościele na Skałce, w ścianie obok ołtarza św. Stanisława, jest dziś wmurowany kamień, na którym wyryto taki napis w języku łacińskim : „Przystań przechodniu, biskup święty zrosił mnie swoją krwią”.