Zazwyczaj nie da się sprawdzić prawdziwości dyplomów, na jakie się powołują guru. Czasami są prawdziwe, a czasami sfałszowane. Można jednak na ich podstawie stwierdzić, czego się obawiają tak „utytułowane” osoby. Rzekome kwalifikacje Rona Hubbarda z dziedziny badań jądrowych mają uprawdopodobnić terapeutyczne pseudowskazówki publikowane przez Kościół scjentologii:
Ron Hubbard, po licznych i owocnych podróżach dookoła świata, od chwili powrotu do Stanów Zjednoczonych w 1929 roku podjął na nowo swoją szkolną edukację. Uczęszczał do prywatnego liceum Swawely w Manassas, w Virginii. Następnie uzyska! dyplom w szkole dla chłopców Woodward w Waszyngtonie. Zapisał się na Uniwersytet George’a Washingtona. Jego ojciec i los skierowali go na matematykę i studia politechniczne. […] Jego wiedza z dziedziny inżynierii i matematyki miała mu być szczególnie przydatna. Umożliwia prowadzenie badań tajemnic istnienia i duchowego potencjału człowieka za pomocą naukowych metod. Wysuwając hipotezę, że świat subatomowych cząstek mógłby dostarczać wskazówek na temat procesów myślowych, Hubbard zapisał się na jeden z pierwszych kursów fizyki nuklearnej, wykładanych w Stanach Zjednoczonych.
Nawet jeśli uczniowie Hubbarda bezkrytycznie uznają fakt, że to właśnie on odkrył kwarki (!), nie wydaje się, żeby jego tezy były przyjmowane jednomyślnie.
Profesor Galie z laboratorium biofizyki w lnserm, zapytany o wartość procedury „oczyszczania” doradzanej przez Iiona Hubbarda i przedstawianej w oficjalnych dokumentach scjentologii, nie zawahał się stwierdzić, że jest to „zlepek cytatów z niepoważnych artykułów. Łączy się tam bezpodstawne twierdzenia […] i niepewno dowody «naukowe»7r;”. Taką opinię podziela doktor Menot z Komisji do spraw Energii Atomowej, którego zapytałem o to samo”:
Tekst okazuje się mało naukowy; stosuje nieużywany żargon, […] Nie wydaje się, żeby autor przyswoił sobie podstawowe pojęcia fizjologii czy fizjopatologii. W dziedzinie radiopatologii brakuje mu ewidentnie ogólnego słownictwa, a jego wypowiedzi są pozbawione wartości medycznej.
Aby udokumentować swoją nadnaturalną władzę, guru musi się okazać lepszy od innych we wszystkich dziedzinach, także w tych najbardziej prozaicznych. Powołuje się więc chętnie na fikcyjne dyplomy, najczęściej w specjalnościach, które go fascynują, ale z których tak naprawdę nic nie rozumie. Te obszary zainteresowania są wybierane stosownie do panującej mody, koncentrując się najczęściej na aktualnych „falach” zainteresowania. Liczni guru powołują się na swe kompetencje w badaniach jądrowych, elektronice, elektromagnetyzmie. Wszystkie te dyscypliny są na tyle złożone i rozwijają się tak dynamicznie, że można wysuwać ryzykowne teorie, niezrozumiałe dla ogółu adeptów oraz sprzyjające paranaukowym ekstrapolacjom.
Inna ulubiona dziedzina to medycyna alternatywna. Pozwala na najbardziej dziwaczne spekulacje, tworzy się firmy gotowe wydawać dyplomy „doktorów honoris causa” w zamian za łapówkę. Wreszcie sami uczniowie są zafascynowani ukrytym mitem życia wiecznego, promowanym przez oferowane przez sektę techniki uzdrawiania.
Guru przepadają za dyplomami. Na przykład Moon „po szkole podstawowej w swojej rodzinnej miejscowości i po wyższej szkole w Seulu udaje się do Japonii, aby uzyskać tam dyplom inżyniera elektryka na uniwersytecie Waseda. Nie kończąc tego kierunku, zmienia specjalność”. Young Kwan Pak, autor Krytyki sekt, dzieła opublikowanego w Korei, komentuje tę wypowiedź, stwierdzając, że Kościół zjednoczeniowy upiększa historię! Dowód: „Japoński dziennik Manichi nie znalazł imienia M. Moona na liście absolwentów uniwersytetu…”.
Z dyplomem japońskiej uczelni czy bez młody Moon powrócił do Korei i pracował jako elektryk w budownictwie. Te wczesne kontakty z jonami i elektronami pozostawiły ślady w moonistycznej nauce. Kościół zjednoczeniowy nieustannie się powołuje na pojęcia pozytywu i negatywu przy wyjaśnianiu wszechświata. Ma to związek nie tylko z fizyką, ale i chińskimi yin i yang. Moon, nie korzystając z żadnej formacji biblijnej czy teologicznej, bez przygotowania mianował siebie pastorem chrześcijańskiej wspólnoty typu charyzmatycznego w Phenianie, stolicy Korei Północnej, kontrolowanej przez komunistów. Odtąd domagał się tytułu „wielebny”. We wspólnocie odbywają się długie modlitwy, śpiewy z klaskaniem w dłonie, mówi się dziwnymi językami, nakłada ręce na chorych, dostępuje się niebiańskich objawień, komunikuje się ze światem duchów…
Guru mają wspólną cechę, nawet jeśli nie powołują się na prestiżowe dyplomy: uważają, że są wszechwiedzący, a ich kompetencje rozciągają się na wszystkie dziedziny wiedzy. Tak jest w wypadku Daisaku Ikedy78, obecnego międzynarodowego prezydenta Soka Gakkai, który po swych rzekomych doświadczeniach w dziedzinie telepatii broni istnienia zdolności pozazmysłowych:
Psychologiczne doświadczenia, mimo że ich wyniki nie są jeszcze ostateczne, sugerują ponadto możliwość jasnowidzenia, psychokinezy i intuicyjnych przeczuć. Jednak warto odnotować, że doszliśmy do takiego etapu, iż odrzucenie z urzędu pewnych zjawisk porównywanych niegdyś do spirytyzmu nie da się uznać za postawę naukową.
Ikeda, któremu trudno pogodzić istnienie zarówno wiedzy naukowej, jak i teorii reinkarnacji, którą głosi, nie waha się z namaszczeniem ogłaszać własnych tez:
Rozumiem postawę lekarza, który sądzi, że lepiej dokonać transplantacji serca pacjenta, którego uznał za śmiertelnie chorego, do innego ciała, niż pozwolić umrzeć dwóm osobom. Mam jednak wiele zastrzeżeń wobec stosowania zasady «śmierci mózgowej». Faktem jest, że zanik fal mózgowych w korze mózgowej nie oznacza, iż pacjent nie ma już żadnej szansy na przeżycie. Specjaliści, zwłaszcza z zakresu encefalografii, zaprzeczają oczywistości “śmierci mózgowej”, ponieważ wiedzą, że pacjenci, których wykresy elektroencefalogramów (EEG) były równe przez dłuższy czas, w końcu zostawali uratowani. Raport szpitala Toranomon w Tokio wykazuje, że spośród piętnastu pacjentów niewykazujących już żadnej czynności EEG dziesięciu umierało, u pięciu zaobserwowano wznowienie czynności mózgowych, a dwoje spośród nich podjęło potem na nowo swoją działalność zawodową.
Tymczasem wydaje się, że mimo starań jego wyjaśnienia nie przekonały samych buddystów, ponieważ jednogłośnie potępiają oni Soka Gakkai i jego bardzo osobistą interpretację sutr w Lotosie. Jest to teologiczny osąd, którego trafność i motywacje trudno oceniać, ale nie pozostawia on podstaw roszczeniom tej sekty do rzekomo jej buddyjskich korzeni.