Wielki dobroczyńca ludzkości (Ludwik Pasteur)
Janusz Korczak napisał książkę dla dzieci i młodzieży, której dał tytuł : „Uparty chłopiec”. A mówi w niej o jednym z największych uczonych, którego nazywa się dobroczyńcą ludzkości, o Ludwiku Pasteur (czytaj : Paster).
Gdy w roku 1822 urodził się chłopiec w rodzinie garbarza, w małym miasteczku francuskim, nikomu nie przyszło do głowy, że kiedyś ludzkość zaliczy go do największych swoich dobroczyńców.
W szkole podstawowej Ludwik był pilny i pracowity, ale nigdy nie został pierwszym uczniem. Lubił książki. Zdradzał także zdolności do rysunku i malarstwa. Ale uczył się raczej słabo. Z historii i geografii miał dostateczny. Miał dużo zainteresowań. Chciał dużo wiedzieć.
Poszedł do szkoły, po której zostaje się nauczycielem. Ale mu to nie wystarczyło. Zaczął dalej studiować w Paryżu, gdzie w roku 1847 mając lat 25 otrzymał tytuł doktora z zakresu fizyki i chemii. To mu otworzyło drogę do badań naukowych, którym poświęcił odtąd całe swoje życie. Był kolejno profesorem na kilku uniwersytetach, ale najważniejszym jego zajęciem były badania naukowe.
Pasteur dążył do poznania praw przyrody. Pożerała go pasja szukania prawdy. Odznaczał się ogromną pracowitością. Wierzył, że tylko wtedy uda mu się czegoś wielkiego dokonać, gdy się nie zniechęci. W liście do sióstr tak pisze : ,,To wielka rzecz, kochane siostry, chcieć. Na woli bowiem opiera się praca, a praca prowadzi do powodzenia. Te trzy rzeczy : wola, praca i powodzenie wypełniają życie ludzkie”.
I rzeczywiście te trzy rzeczy wypełniły jego życie bez reszty. Okazał dużo silnej woli i wytrwałości, gdyż swoje badania musiał prowadzić w trudnych warunkach. Przez wiele lat miał pracownię na strychu, gdzie w lecie było gorąco, a w zimie dokuczał mróz. Jego odkrycia zyskiwały mu sławę, ale powiększały też liczbę osób niechętnych, a nawet jawnych wrogów. Dzielnie przezwyciężał te wszystkie trudności.
Przez lat 40 z górą tropił tajemnice przyrody. Kiedy udało mu się wyjaśnić, na czym polega proces gnicia i fermentacji, że powodują go małe, mikroskopijne bakterie, napisał w liście : „Jestem na tropie tajemnic. Zasłona, która je zakrywa, jest coraz cieńsza”.
Potem przyszły dalsze odkrycia. Przypatrując się bliżej życiu tych maleńkich istot, dostrzega Pasteur wiele ciekawych rzeczy. Udowadnia eksperymentalnie, że całe nasze otoczenie pełne jest różnego rodzaju bakterii. Jedne z nich powodują psucie się i gnicie, inne są bardzo pożyteczne przy różnego rodzaju fermentacjach. Jeszcze inne stają się groźne dla ludzi i zwierząt, bo są przyczyną różnych chorób zakaźnych. Udowodnił, że są one wszędzie, że przenoszą się wraz z pyłem w powietrzu, a jeśli chcemy się od nich uwolnić, zabezpieczyć coś przed zepsuciem i gniciem, to wystarczy tę rzecz podgrzać do kilkudziesięciu stopni i wtedy zginą. Ta metoda nazywa się do dziś — od jego nazwiska — pasteryzacją (mówimy np. mleko pasteryzowane).
Potem Pasteur postawił sobie dalsze pytanie : skąd biorą się bakterie ? I znów długo 38 szukał na nie odpowiedzi. W jego czasach
uczeni byli przekonani, że niektóre małe żyjątka mogą powstać samorzutnie, że istnieje w przyrodzie samorodztwo. Pasteur nie wierzył w to, był pewien, że jest przeciwnie. Nie spoczął, aż znalazł potwierdzenie tego w laboratorium.
Stawał się coraz bardziej sławny. Należał do najbardziej uczonych ludzi swego czasu. Sam cesarz Napoleon III interesował się jego osiągnięciami. Producenci win, hodowcy jedwabników i bydła zwracali się do niego, aby im pomógł. Pasteur już nie pracował na strychu, miał dość pieniędzy, aby wybudować sobie obszerne laboratorium. Miał też zaufanych współpracowników. Marzył wciąż o tym, aby uwolnić ludzi od chorób zakaźnych, aby znaleźć na nie skuteczne lekarstwo.
Najpierw eksperymentuje na zwierzętach. Pewnego razu obserwował, jak weterynarz leczył chore krowy. I wtedy przyszła mu myśl, czy nie dałoby się wykorzystać jednych bakterii przeciw drugim, aby one same siebie zwalczały. Spróbował i powiodło się. W jego laboratorium wyprodukowano pierwsze szczepionki, które zabezpieczały bydło przed chorobami zakaźnymi. Miał z tego powodu wiele przykrości, bo nie zawsze wszystko mu się udawało. Czasem szczepione bydło chorowało i padało. Pasteur musiał publicznie bronić swojej metody leczenia i udowadniać, że ma rację.
Wreszcie przyszła kolej na najstraszniejszą chorobę, która groziła człowiekowi ze strony zwierząt — na wściekliznę. Mając już prawie 60 lat zajął się Pasteur badaniem chorych psów chcąc wykryć, jakie to zarazki powodują tę groźną chorobę. Te badania najwięcej go kosztowały i były bardzo niebezpieczne, bo trzeba było prowadzić doświadczenia na zwierzętach zarażonych wścieklizną. Jeden nieostrożny ruch i można było zostać ukąszonym, a to groziło śmiercią. Przez 3 lata trwały te badania.
Żona drżała o jego życie. A on odpowiedział : ,,To mój obowiązek badacza”. Wreszcie udało mu się przygotować szczepionkę, ale bał się ją zastosować na ludziach, bo nie był pewny wyniku. Aż pewnego dnia przyjechała do niego matka z pogryzionym przez wściekłego psa dziewięcioletnim synem. I wtedy się zdecydował. Wielki niepokój przeżywał Pasteur, gdy w nocy 6 czerwca 1885 r. wstrzykiwał pokąsanemu chłopcu porcję szczepionki. „Czy zabiję go, czy ocalę ? Co jutro powiem matce dziecka i światu, jeśli zginie ?” Przez wiele dni, oczekując skutku szczepionki, żył w wielkim napięciu. Szczepionka jednak przezwyciężyła chorobę. Pasteur wydarł pierwszą ofiarę wściekliźnie. Najsławniejsze było wyleczenie kilkunastu chłopców rosyjskich, którzy przyjechali do niego z dalekiego Smoleńska. Po francusku umieli tylko jedno słowo : Pasteur. Choć stan ich był bardzo groźny, uczony się nie zawahał. I nie zawiódł ich nadziei : na 19 tylko trzech nie udało się uratować, 16 wróciło zdrowych. Był to wielki tryumf Pasteura. Car przesłał mu brylantowy order św. Anny i 100 tysięcy franków na nowe laboratorium. Stoi ono po dziś dzień w Paryżu : nazywa się Instytut Pasteura.
Mówiono, że Pasteur nie był dobry dla ludzi. Ale to nieprawda. Niewielu ludzi tak pracowało dla dobra wszystkich jak on. Miał jednak wielu przeciwników, którzy zwalczali go zawzięcie. I Pasteur potrafił być wtedy szorstki i gwałtowny. Gdyby nie szukał prawdy z takim uporem, nie walczył z przesądami i błędami, nie wytrwałby chyba na swej drodze. To dzięki swoim zdolnościom, uporowi i ogromnej pracowitości stał się dobroczyńcą ludzi.
W młodym wieku otrzymał od Józefa Droz książkę pt. „Sposób na to, żeby być szczęśliwym”. Przejął się mocno myślami tej książki. A autor mógłby streścić myśli tej książki słowami Chrystusa : Miłujcie się wzajemnie. I Pasteur kochał ludzi, chociaż wielu go nie rozumiało i nawet oczerniało. On, wielki uczony, miał czas na pisanie listów do chłopców, których uleczył. To nic, że był gwałtowny i porywczy. Nie mógł bowiem znieść, gdy inni nie chcieli przyjąć jego prawdy, tak dobroczynnej dla ludzkości.
W wieku XIX, w którym żył Ludwik Pasteur, wielu uczonych odnosiło się bardzo krytycznie do spraw religijnych. Afiszowali się tym, że nie wierzą. Tymczasem Pasteur wyznał jednemu ze swoich przyjaciół : „Ponieważ wiele studiowałem, mam wiarę wieśniaka bretońskiego, a gdybym jeszcze więcej studiował, miałbym wiarę wieśniaczki bretońskiej”. A Bretończycy byli najbardziej pobożnymi ludźmi we Francji.
W wieku, kiedy wielu uczonych nawet drwiło z religii, Pasteur miał odwagę powiedzieć w Akademii, że widzi w świecie to, co przewyższa siły przyrody, to, co mówi o Bogu. Kiedy zachorował jego ojciec, Pasteur prosił swą córeczkę Celinkę, aby modliła się za dziadka. A kiedy umarł w dzień jej pierwszej Komunii św., wielki uczony napisał do niej : „Twoje modlitwy zapewne będą się podobały Bogu i kto wie, czy dziadek nie doświadczył już ich owoców i nie cieszy się z małą Janinką skutkami prośby Celinki”. Janinka była córką Pasteura. Umarła w wieku przedszkolnym.
W tych ciężkich doświadczeniach Pasteur czerpał wiele mocy z wiary, którą wyniósł z domu rodzinnego i nigdy jej nie utracił. Swoje obowiązki religijne wykonywał bez lęku i ostentacji. Kiedyś będąc na uroczystym obiedzie, odmówił pokarmów mięsnych. Temu, kto mu gratulował takiej postawy, odpowiedział : „Nie ma w tym żadnej zasługi : Jestem chrześcijaninem i słucham Kościoła”.
Gdy zbliżała się śmierć, Pasteur wyspowiadał się, przyjął Komunię św. i namaszczenie chorych. Umarł w roku 1895, trzymając w ręce krzyż. Odszedł do Boga, któremu wiernie służył szczególnie w ludziach. Całe życie poświęcił pracy naukowej, przez którą zasłużył na miano dobroczyńcy ludzi.
Na 3 lata przed śmiercią, gdy urządzono akademię na jego cześć, powiedział do studentów : „… Pytajcie się przede wszystkim każdy samego siebie : co uczyniłem dla mojej wiedzy ? Co dla Ojczyzny ? Co dla całej ludzkości ?” — Sam Ludwik Pasteur chciał dać odpowiedź na te pytania całym swoim życiem. Czy mu się to udało ? — Zastanów się nad tym.