Ludzie bardzo często zapominają o przykazaniu Bożym wzywającym do wzajemnej miłości. Świadczą o tym choćby częste wojny, których skutkiem jest krzywda. Prawdopodobnie słyszałeś od swoich rodziców czy krewnych albo czytałeś o tym, jak ciężkie było życie wielu ludzi podczas ostatniej wojny. Zwiedziłeś może Oświęcim, olbrzymie obozowisko niewolników XX w. Okrucieństwo i krzywda towarzyszy wszystkim wojnom.
W średniowieczu prowadzone były tzw. ,,święte wojny”, czyli walki między chrześcijanami i mahometanami. Jedni i drudzy uważali, że ogniem i mieczem mogą się przyczynić do oddania większej chwały Bogu. W tych wojnach ginęło wielu rycerzy chrześcijańskich, ale też spora liczba dostawała się do niewoli. Los niewolników był godny pożałowania. Stale ich namawiano do przejścia na religię mahometańską, zmuszano do pracy ponad siły, bito, ciągle grożono śmiercią. Jedyną nadzieję mieli w tym, że rodzina ich wykupi. Nie wszystkie jednak rodziny były dość bogate, aby to uczynić. Dlatego w XII i XIII wieku powstały dwa zakony, których zadaniem było zajmowanie się licznymi jeńcami chrześcijańskimi, pozostającymi w niewoli u mahometan. We Francji św. Jan z Maty zakłada zakon Braci Świętej Trójcy, tzw. trynitarzy. Wielu z tych zakonników, gdy zabrakło pieniędzy na wykup jeńca, sami oddawali się za niego w niewolę. W niewoli zaś wśród ciężkiej pracy podtrzymywali na duchu współtowarzyszy niedoli. W ten sposób wypełniali przykazanie miłości bliźniego. Drugi zakon zajmujący się niewolnikami powstał w Hiszpanii. Był to zakon Najświętszej Maryi Panny dla Wykupu Jeńców, założony przez św. Piotra Nolasko. Jego członków nazywano mercedariuszami. Obok zwykłych ślubów, mercedariusze przyrzekali, że w razie potrzeby, gdyby groziło odstępstwo od wiary, sami również oddadzą się w niewolę zamiast innego jeńca. Chrześcijanie zawsze występowali w obronie niewolników.
Sami prześladowani w państwie rzymskim, nie mogli znieść niewolnictwa. Czynili jednak wszystko, co leżało w ich możliwościach. Bogatsi uwalniali swych niewolników. Wytworzył się nawet zwyczaj uroczystego wyzwalania niewolników z okazji wielkich świąt. Miłość bliźniego u wielu chrześcijan była tak wielka, że — jak świadczy św. Klemens Rzymski w swoim liście do Koryntian (55) — niektórzy siebie samych oddawali w niewolę celem uwolnienia innych. Z listu zaś św. Ignacego do Polikarpa dowiadujemy się o tym, że chrześcijanie w swoich gminach zbierali pieniądze, aby wykupywać niewolników-chrześcijan. Najlepszym dowodem na to, jak od samego początku Kościoła pojmowano przykazanie miłości oraz prawdę, że wszyscy ludzie są równi, jest wybór na papieży byłych niewolników. Najprawdopodobniej dawnym niewolnikiem był Klemens I, który był biskupem Rzymu w latach 88 do 97 ; Pius I, który był papieżem od 140 do 155 roku i Kalikst I, który rządził od 217 do 222 roku. Dużo dla poprawienia losu niewolników zrobił papież Kalikst I. Uznał on za ważne małżeństwa zawarte między niewolnikami i wolnymi. Było to wbrew prawu rzymskiemu, które takich małżeństw nie uznawało. Wielu pisarzy chrześcijańskich pierwszych wieków w swoich pismach broni niewolników przed wyzyskiem panów. Między innymi pisał o tym św. Maksym z Turynu.
W ostatnich czasach dla usunięcia resztek niewolnictwa w Afryce wiele zrobiła nasza rodaczka Maria Ledóchowska. Dziś można śmiało powiedzieć, że nie ma już niewolnictwa. Jest jednak dużo ludzi biednych i dużo niesprawiedliwości. Usunąć je będzie można tylko wtedy, gdy ludzie będą wypełniać jak należy przykazanie miłości.