Życiorys – Juliusz Osterwa

„Na statku « Batory >> w Gdyni powstało poruszenie, gdy ktoś przybiegł z wieścią, że na pokładzie jest Juliusz Osterwa. Było to wczesną wiosną w roku 1939…” Tak Gustaw Morcinek zaczyna swoje „Wspomnienia” o człowieku, który przyszedł na ten świat w roku 1885, a odszedł z niego po 62 latach życia. „Tygodnik Powszechny” informując o tym odejściu, pisał :

„10 maja 1947 r. zmarł po ciężkiej chorobie jeden z największych ludzi polskiego teatru — Juliusz Osterwa. W osobie jego kultura polska ponosi nad wyraz ciężką stratę. Był on jednym z tych, którzy na przestrzeni ostatnich kilku dziesiątków lat kształtowali wyraz tej kultury ; do sztuki teatralnej, której poświęcił wszystkie swoje siły, wnosił nowe i twórcze wartości… Był świetnym aktorem i organizatorem teatru, a zwłaszcza wielkim wychowawcą. Spod jego ręki wyszły całe pokolenia ludzi teatru. A wychowywał nie tylko teatr, wychowywał także społeczeństwo. Pogrzeb wielkiego artysty, który odbył się w Krakowie 14 maja 1947 r., stał się wielką manifestacją wiary w te idee, którym służył Juliusz Osterwa” („Tygodnik Powszechny”, 1947 r. nr 21). Juliusz Osterwa występował w teatrach Krakowa, Poznania, Wilna, Warszawy. W czasie pierwszej wojny światowej, ewakuowany do Rosji, reżyserował w teatrze polskim w Moskwie i w Kijowie. Po pierwszej wojnie światowej razem z Mieczysławem Limanowskim założył własny zespół teatralny pod nazwą „Reduta”. Tym zespołem kierował przez długie lata.

Z „Reduty” stworzył również teatr objazdowy, aby docierać także i do tych miasteczek, w których ludzie nie widzieli przedstawień scenicznych, bo do teatru było daleko. Zespoły „Reduty” wyruszały nawet do najbardziej odległych miejscowości, aby tam dać przedstawienia. Często było to pierwsze zetknięcie prowincji z teatrem. W samym tylko roku 1927 wystawiono w terenie 61 razy „Księcia Niezłomnego” — Juliusza Słowackiego, w 60 miejscowościach. Przedstawienia „Reduty” wywierały ogromny wpływ na ludzi. Tak to dzięki Osterwie ludzie mogli się wznosić na wyższy poziom kultury.

Oprócz tego, że pracował w zespole „Reduta”, Osterwa był także dyrektorem Teatru Rozmaitości i Teatru Narodowego w Warszawie oraz Teatrów Miejskich w Krakowie. Po drugiej wojnie światowej został mianowany rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej (PWST) w Krakowie.

Osterwa najbardziej cenił polską literaturę teatralną. Pragnął pokazywać polskim widzom polskie sztuki. Specjalnie dla niego Żeromski napisał sztukę : „Uciekła mi przepióreczka”, w której Juliusz stworzył doskonałą kreację Przełęckiego. Osterwa żył w dużej przyjaźni z Orkanem, którego dramaty inscenizował, a przede wszystkim z Szaniawskim, który bardzo ściśle związał się z „Redutą”.

W okresie okupacji nauczał dykcji w krakowskim i częstochowskim seminarium duchownym. Przekazywał przyszłym kapłanom swą wiedzę o sztuce trafiania do ludzi przez słowo. Byli mu za to bardzo wdzięczni, a on cieszył się, że przynajmniej w ten sposób może służyć ludziom. Lekcje te były całkowicie bezinteresowne. Chociaż sam był w potrzebie, nie chciał nic przyjąć za swój trud kształcenia kleryków.

Ostatnią rolą, jaką odegrał Osterwa, był Fantazy w sztuce Juliusza Słowackiego pod tym samym tytułem. Premiera tej sztuki odbyła się w Krakowie w 1946 roku. Ten schorowany już człowiek — miał raka żołądka — zadziwił widzów. Nikt nie domyślał się, że wybitny aktor jest tak ciężko chory. Po scenach zagranych z nieopisanym wdziękiem, lekkością i werwą, schodząc za kulisy, zataczał się bezsilnie, wsparty na ramionach kolegów. Ledwie chwytając oddech znikał w garderobie, gdzie doktor zastrzykiem łagodził jego cierpienia i wzmacniał słabnący coraz bardziej organizm.

Na swoich kolegów — współpracowników Osterwa wywierał duży wpływ swoją osobowością. Na niej to niezatarte znamię wyciskało jego życie religijne. Żywa i głęboka wiara przepajała jego życie i działanie. Osobiste przeżycia religijne znajdowały wyraz w jego pracy twórczej i sprawiały, że jako aktor nie tylko ukazywał widzom głębię przeżyć duchowych człowieka, ale zbliżał ich coraz bardziej do Boga. Przez dojrzałość artystyczną i osobiste życie religijne był świadkiem Jezusa Chrystusa. Z wiary płynął u Osterwy wielki szacunek dla wartości nadprzyrodzonych, które wielce sobie cenił. Świadczy o tym list, jaki napisał do ówczesnego rektora Krakowskiego Seminarium Duchownego z okazji swoich imienin. Wdzięczny za pamięć o sobie zapewniał, że modlitwy kleryków są dla niego tak cenne, iż nie może sobie wyobrazić „cenniejszego, milszego, radośniejszego i pożyteczniejszego upominku”. Ci, którzy go znali, zapewniają, że w tych słowach nie było żadnej przesady.

Wartości religijne, które sam tak bardzo cenił, pragnął również przekazywać swoim współpracownikom w ,.Reducie”. Próbował wprowadzać tzw. ,,chwile milczenia”, czyli rozważania. Miały one aktorów wewnętrznie przygotować przed wejściem na scenę, a ich grę uczynić służbą nie tylko człowiekowi, ale przez człowieka Bogu. Sam zdobywał się na to i domagał się tego od swoich współpracowników. Nie zrażał się tym, że niektórym to się nie bardzo podobało. Ci z „Reduty” odchodzili. Inni jednak, którzy umieli dojrzeć myśl Juliusza Osterwy i jego oddanie się służbie bliźniemu, sami byli gotowi do różnych wyrzeczeń, np. rezygnowali z gaży, nie ogłaszali swoich nazwisk na afiszach. Juliusz chciał nawet, aby wspólnie mieszkali, całkowicie oddając się sztuce. Zamierzał więc stworzyć coś w rodzaju zakonu. Miał to być zakon św. Genezjusza. Genezjusz to aktor w czasach rzymskich, który poniósł śmierć męczeńską za Chrystusa. Praca artysty aktora miała być w tak pomyślanej wspólnocie służbą Bogu i ludziom przez sztukę. Nie zdołał jednak swoich zamierzeń zrealizować.

Osterwa swoją pracę teatralną pojmował jako służbę Bogu i ludziom, których przez przedstawienia pragnął zbliżyć do Niego. Uważał, że aktorzy otrzymali do tego specjalne posłannictwo od Boga.

Sam, aby mógł oddziaływać na innych, czerpał siłę u Boga. W czasie skupienia na rekolekcjach zastanawiał się nad tym, do czego Bóg go powołał. Nie były to rekolekcje podobne do tych, jakie bywają w parafiach w czasie wielkiego postu. Osterwa lubił odprawiać rekolekcje zamknięte. Udawał się do Ojców Dominikanów w Krakowie lub do Ojców Benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem i tam przez kilka dni pozostawał na modlitwie w skupieniu i ciszy. W tym czasie, gdy przebywał oddalony od ludzi i ich spraw, przez rozmyślanie o Bogu i Jego sprawach wchodził w bliższą zażyłość z Chrystusem, aby potem na scenie i w życiu ukazywać Go ludziom. A jak to czynił ?

Pragnął to czynić między innymi przez uwypuklenie myśli religijnych i wartości moralnych w utworach granych i reżyserowanych przez siebie. Pewnego razu tak tłumaczył Ludwikowi Hieronimowi Morstinowi, dlaczego nie podjął się zagrać roli Hamleta : „Nie mogę zagrać Hamleta, bo nie mogę się solidaryzować z wszystkimi jego postępkami”. Ci, którzy znali Osterwę i osobiście się z nim spotykali, i ci, którzy z nim pracowali, wszyscy podkreślają, że był bardzo wyrozumiały dla innych i nigdy nie nosił w sercu urazy. A to chyba wymownie świadczy o szlachetności jego charakteru.

Bliski przyjaciel Juliusza Osterwy, Tadeusz Białkowski, w czasie pogrzebu złożył na jego trumnie, stojącej nad grobem, znak „Reduty” i powiedział tylko jedno zdanie : „Panie Juliuszu, my milczymy — Ty nas rozumiesz”. Nikt już po Białkowskim nie przemawiał. W skupieniu i ciszy do wszystkich obecnych na pogrzebie przemawiał zmarły Osterwa. Przemawiał swoim życiem, które było służbą Bogu i ludziom na co dzień, a szczególnie na deskach teatrów. A czy Osterwa nie przemawia również i dzisiaj do każdego z nas ? Czy nie uczy nas, jak mamy służyć Bogu służąc naszym bliźnim ?