Chrzest Polski jako uczestnictwo w obietnicy danej Abrahamowi
Znany zbieracz zabytków literatury polskiej, biskup Załuski, wybierał się właśnie w daleką drogę, kiedy jeden z jego domowników wniósł do pokoju stos książek znalezionych w jakimś klasztorze. Biskup już ubrany do drogi otworzył jedną z podanych ksiąg. Pismo było, bardzo stare, wziął więc lupę i zaczął czytać : ,,965 Dobrawa ad Mesconem (czyt. Meskonem) venit” (Dobrawa do Mieszka przybywa). „966 Mesco dux (czyt. Męsko duks) baptizatur” (Książę Mieszko chrzci sie. I nie wyruszył tego dnia dostojny biskup w drogę, lecz siedząc przy kominku nie rozstawał się z księgą : „Oto metryka chrztu Polski odkryta”
Niemiecki kronikarz Thietmar (czyt. Titmar) nie omieszkał opisać tego momentu i podnieść zasług Dobrawy w nawróceniu Polski. Podaje on, że : „Natychmiast w ślad za głową (tzn. Mieszkiem) poszły ułomne dotąd członki spośród ludu i w szatę godową przyodziane w poczet synów Chrystusowych zostały zaliczone”. Tę relację potwierdza polska kronika Galla Anonima w krótkim zdaniu : ,,Pierwszy książę Polan Mieszko przez swoją chrześcijańską żonę doszedł do łaski chrztu”
Mieszko I jako „budowniczy państwa polskiego zjednoczył samodzielne dotąd plemiona Słowian na rozległym obszarze między Odrą a Bugiem. Pod koniec panowania przyłączył jeszcze ziemię Wiślan, Kraków i Śląsk do swojego państwa. Jako samodzielny władca, umiał zachować polityczną niezależność wobec niemieckiego cesarstwa. Wskazuje również na to fakt przyjęcia chrztu, który miał doniosłe znaczenie dla budowy państwa Piastów. Religia chrześcijańska miała bowiem zapewnić później jego wewnętrzną jedność i otworzyć dla niego drogę do kultury zachodniej. Przez przyjęcie wiary Chrystusowej Polska stała się również pełnowartościowym państwem z gwarancją politycznej niezależności ; tym samym Niemcy utracili pretekst do nawracania Polan siłą oręża, czyli przez podbój. Mieszko był więc dobrym politykiem przyjmując chrzest od sąsiadów czeskich, a nie od Niemców. Uwolnił się również od zależności niemieckiej, bo wystarał się o utworzenie w Polsce niezależnego od Niemców pierwszego biskupstwa misyjnego, którego diecezją była cała Polska, a jej pierwszy biskup Jordan rezydował w Poznaniu.
Najważniejszy jednak dla nas jako dla wyznawców Chrystusa jest fakt wejścia Polski do wielkiej rodziny chrześcijańskiej, której początek sięga czasów Abrahama, „Ojca wszystkich wierzących”. Albowiem od chrztu świętego Polska uczestniczy we wszystkich dobrach związanych z obietnicą daną Abrahamowi.
Nasi przodkowie, mimo iż od Mieszka I faktycznie należeli już do Kościoła Chrystusowego, nie rozumieli jednak dobrze nowej wiary, nie doceniali łask z niej płynących. Przyjmowali chrzest, bo taka była wola księcia, ale ich życie dalekie było od realizowania na co dzień zobowiązań przyjętych na chrzcie św.
Właściwa praca misyjna polegająca na pogłębianiu i umacnianiu wiary, na wprowadzaniu do pełnego korzystania z łask związanych z obietnicą daną patriarchom, rozpoczęła się dopiero z przybyciem do Polski św. Wojciecha. Pochodził on z czeskiego rodu Sławników. Otrzymawszy staranne wychowanie w domu rodzinnym, kształcił się w szkole katedralnej w Magdeburgu, ciesząc się serdeczną opieką biskupa Adalberta, którego imię przyjął w sakramencie bierzmowania. Gdy wrócił do kraju, otrzymał w roku 982 święcenia kapłańskie z rąk biskupa praskiego Detmara, który nie był gorliwym biskupem. Jego śmierć była wielkim przeżyciem dla Wojciecha, młodego jeszcze wówczas kapłana. Rozpoczął odtąd surowe życie. Dawał przykład wyrzeczenia się i umartwienia. Swój majątek rozdał ubogim. Był jak brat serdeczny dla wszystkich, jak ojciec wiedział, gdzie potrzeba pomocy. Każdy go znał i kochał — nędzarz, niewolnik, dziecko. Był prawdziwym Pasterzem, bo troszczył się o dobro powierzonych sobie wiernych, gotów do poświęcenia się dla innych. Nieustępliwy był tylko wtedy, gdy chodziło o zachowanie przykazań. Lud pragnął, aby był jego pasterzem, dlatego wybrał go na biskupa Pragi. W 983 roku Wojciech przyjął sakrę biskupią. W swojej pracy apostolskiej pragnął przede wszystkim uświęcenia swych diecezjan, głosił więc konieczność poprawy. Kiedy po sześcioletnim pasterzowaniu stwierdził, że praca jego okazała się bezskuteczna, opuścił Pragę i wstąpił do klasztoru benedyktynów na wzgórzu Awentyńskim w Rzymie. W roku 992 na rozkaz papieża wrócił do Pragi, ale kiedy stosunki znów się pogorszyły, ponownie opuścił Pragę. Wiedział, że na Węgrzech, w Polsce, a zwłaszcza w Prusach, żyją jeszcze ludzie spragnieni Chrystusowej Ewangelii. Udał się więc przez Węgry do Polski razem ze swoim młodszym bratem i z kilku zakonnikami -— benedyktynami. Misję krzewienia i pogłębienia wiary prowadził stopniowo, zaczynając od Bolesława Chrobrego.
Na wzgórzu gnieźnieńskim zwanym dziś „Wzgórzem Lecha”, jesienią i zima 996/7 r. prowadził św. Wojciech długie rozmowy z Bolesławem. Tematem ich były zapewne rozwój i utwierdzenie wiary i obyczajów chrześcijańskich. Oto jak przedstawia pisarz Gołubiew w wielotomowej powieści „Bolesław Chrobry” urywek takiej rozmowy :
„Wojciech gadał… W pewnej chwili Bolko uniósł prawą dłoń, wykrzyknął : — Nie ! — Zawisła cisza, którą znowu przerwał krzyk Bolesława — duszę chcecie ze mnie wydrzeć !
Wykarczować ją chcę, by obrąbek pnia z puszczy pogaństwa — Wżdy służę Jezu Krystu ! —
Po wierzchu służysz — Jak to… czemu nastajesz na mnie… ? czego chcesz ? — Wiary twej — nie pojmuję — Nie chcesz ? — Chcę. — Służ Bogu ! — Mieczem ? — Mieczem mało. — Jeno czym jeszcze ? — Miłowaniem !”
Być może, iż z tych właśnie rozmów gnieźnieńskich zrodziły się dwa niemałej wagi wydarzenia : założenie pierwszego klasztoru w Trzemesznie, dokąd św. Wojciech sprowadził benedyktynów, by pogłębiali i utwierdzali wiarę na ziemiach polskich, oraz pierwsza z ramienia Polski wyprawa misyjna do kraju pogańskiego — do Prus. Wojciech podjął ją z początkiem roku 997. Poganie od początku jednak okazywali wrogą postawę. Nie pomogło tłumaczenie Wojciecha, że celem jego przybycia jest ich zbawienie, że pragnie, aby odwrócili się od posągów, a uwierzyli w jednego i prawdziwego Boga. Prusowie nie chcieli słuchać życzliwych słów misjonarza, zagrozili mu nawet śmiercią. Św. Wojciech zawrócił więc, ale myśl o niepowodzeniu misji nie dała mu spokoju. Podjął drugą wyprawę, podczas której cała gromada pogan rzuciła się na niego i pozbawiła go życia. Towarzysze św. Wojciecha zdołali ujść i przynieść smutną wieść na dwór Chrobrego. Zwłoki Męczennika wykupił Bolesław na wagę złota i złożył najpierw w Trzemesznie, potem w Gnieźnie.
Życie świętego Wojciecha przedstawiono w płaskorzeźbie na „Drzwiach Gnieźnieńskich” (zabytek sztuki średniowiecznej). Jego śmierć opisał Stefan Żeromski w książce „Wiatr od morza”.
Jeżeli interesuje cię życie i męczeństwo naszego Biskupa-Misjonarza, jego zasługi dla wiary Polski i Prus, możesz przeczytać którąś z niżej podanych powieści, przedstawiających postać św. Wojciecha: M. Czeska-Mączyńska „Rycerz Chrystusowy”, Wł. Grabski ,,Saga o Jarlu Broniszu”.