Czy poszedłbyś do niego ? (Św. Jan Vianney)
Do dzisiaj jeszcze w miejscowości Ars we Francji stoi kamienny domek. Tutaj przeszło 100 lat temu mieszkał wiejski proboszcz, ks. Jan Vianney. Co roku ciągną do Ars setki pielgrzymów i turystów, młodych i starych, wykształconych i prostych. Przechodzą w skupieniu przez ubogie mieszkanie ks. Jana Vianneya i kierują się w stronę kościoła. W nim zatrzymują się przy starym, niewygodnym konfesjonale, w którym długie lata spowiadał ks. Vianney. Dlaczego przychodzą tutaj ? Kim był ks. Jan Vianney, że jego osoba do dziś jeszcze interesuje i pociąga ludzi ?
Młody Jan Vianney wychowywany był przez rodziców w duchu wierności dla Kościoła. Do nauki nie miał specjalnych zdolności. Marzył o tym, by zostać kapłanem. Dlatego przez pilność i solidną pracę starał się zdobyć potrzebne wiadomości. Dzięki pomocy Bożej i swej pracowitości, cel swój osiągnął. Niedługo po święceniach kapłańskich został przeznaczony na proboszcza do Ars. Była to mała parafia z ubogim, zaniedbanym kościołem.
Od pierwszych dni pobytu w tej wiosce ks. Jan starał się wszystkimi możliwymi sposobami poznawać swoich parafian. Nie czekał, aż przyjdą do niego, ale sam chodził po wiosce, odwiedzał domy, w których mieszkali, przyglądał się ich pracy. Rozmawiał z nimi serdecznie. Wkrótce zorientował się, że czeka go żmudna praca, aby życie jego parafian stało się rzeczywiście chrześcijańskie.
Odwiedziny nauczyły go czegoś więcej. Odtąd wiedział, czego mieszkańcy Ars potrzebują. Mówił im o tym w kazaniach, prosto i jasno. Wszystkich słuchaczy chwytał za serca. Powoli zyskiwał szacunek i zrozumienie. Prowadził do zmiany życia. W końcu osiągnął cel swojej pracy — ich nawrócenie. Dokonywało się ono w sakramencie pokuty.
Ludzie, którzy poznali w rozmowach jego dobroć, życzliwość i serce, z większym zaufaniem otwierali swoje sumienia. Ci zaś, którzy mieli jeszcze jakieś opory, przekonywali się patrząc na jego bardzo prosty, skromny, a nawet ubogi sposób życia, głębokie skupienie podczas odprawiania nabożeństw, częstą modlitwę w skromnym kościele i zdolność przebaczania tym, którzy czynili mu świadomie wiele przykrości.
Stary konfesjonał, któremu przyglądają się dzisiaj wszyscy, był świadkiem tego, co się przy nim w duszach dokonywało. Stanowi to wprawdzie głęboką tajemnicę, wiemy jednak od tych, którzy tam byli, że niejeden grzesznik przychodził tu z wielkim strachem, nękany nieraz przez długie lata niepokojem sumienia, niepewnością czy świadomością nieważnych spowiedzi. Tutaj zyskiwał przebaczenie, zrozumienie i wskazówki do nowego życia. Nikt nie odchodził stąd bez pocieszenia. Wiedział, że nadal kocha go dobry Ojciec, który jest w niebie.
Ci, którzy uzyskiwali przebaczenie od Boga za pośrednictwem ks. Jana, mówili o nim innym jako o dobrym spowiedniku, który zna serca ludzi. Wiadomość podawana z ust do ust szybko się rozchodziła po okolicznych wioskach. Ludzie zaczęli coraz liczniej przychodzić do Ars. Jedni z ciekawości, inni z niedowierzaniem, a wszyscy odchodzili przemienieni przez spotkanie z Chrystusem przebaczającym w sakramencie pokuty.
Ks. Jan coraz więcej czasu przebywał w konfesjonale. W zimie około 10 godzin, a latem nawet do 18 godzin. Praca była nadzwyczaj ciężka. Nigdy nie narzekał na zmęczenie, upał czy zimno. Zawsze służył wszystkim z całym poświęceniem. Dzień pracy rozpoczynał wcześnie rano, a kończył późną nocą.
Pewnego jednak dnia, mimo oczekującej go licznej grupy ludzi, nie przyszedł do konfesjonału. Nie miał siły podnieść się z łóżka. Rozpoczęła się krótka i ciężka choroba, a po niej śmierć, która nastąpiła 4. VIII. 1859 r. Napełniła ona głębokim żalem wszystkich, którzy go znali. Na pogrzeb przyszły tłumy ludzi. Chcieli w ten sposób dać dowód swojej wdzięczności za wszystko, czym Bóg ich obdarzył przez ręce proboszcza z Ars w czasie jego pracy kapłańskiej, trwającej ponad 40 lat.
Pius X ogłosił go patronem proboszczów, ponieważ przez całe życie dawał wspaniały przykład prawdziwej troski o życie religijne swoich parafian.
Jeżeli zainteresowała cię postać ks. Jana Vianneya, możesz się o nim dużo dowiedzieć z artykułu : „Prawdziwy portret patrona proboszczów świata” umieszczonym w ,,Przewodniku Katolickim” z 1961 r. s. 504-505, a jeszcze więcej z książki Franciszka Trochu ,,Proboszcz z Ars”.